Jeżeli tylko możesz to zjaw się na naszych spotkaniach osobiście, weź ze sobą rodzinę i nie zapomnij zawiadomić przyjaciół

2012-01-27 "Nasza Basia Kochana"

O wrażeniach z koncertu  Stanisława Szczycińskiego przeczytaj tutaj

A oto wrażenia nasze:

Kiedy Marek zaprasza nas i zachęca do przyjścia na koncert wykonawców mniej nam znanych,  to i tak sala się wypełnia, bo wierzymy jego wyborom, no i doświadczenie mówi nam, że nie było nieciekawych Leśniczówkowych wieczorów. No to wyobraźcie sobie, co się działo w piątek.

Zaraz, ale dla kogo ja to piszę? Do kogo apeluję o wyobraźnię, skoro w piątek do Leśniczówki przyszli prawie wszyscy?  Zresztą trudno się dziwić, skoro przyjeżdża do nas Filar pieśni poetycko-turystycznej z przyjaciółmi, z którymi przez tyle lat tworzyli Mikroklimat naszego wspólnego śpiewania!

Artyści stanęli na scenie (30 cm od pierwszego rzędu widzów)  i od pierwszych chwil stało się jasne, że ci mili ludzie nie przyjechali po to, żeby odciąć słusznie im należne kupony od pierwszych miejsc na listach przebojów i pierwszych stron w naszych studenckich śpiewnikach,  ale po to, żeby się spotkać  w Leśniczówce. Spotkać się ze sobą, bo się lubią i z ukochanymi piosenkami o życiu, bo lubią życie, ale było coś więcej, pozwolili nam odczuć, że przyjechali tu spotkać się również z nami, bo polubili to miejsce i trochę nas.  W ogóle świetne jest to, że słuchając ich, całkowicie im wierzymy, wierzymy w entuzjazm Jurka, w dobroć Basi, w szczery uśmiech Stanisława.

Odśpiewane wspólnie piosenki, przywołane nazwiska, wymieniane słowa i uśmiechy spowodowały, że stała się Leśniczówka tego wieczoru miejscem magicznym, gdzie całkiem spokojnie na trzecią kawę i czwarte piwo mógłby wpaść Jacek Cygan z Wackiem Juszczyszynem, a może nawet Wojtek Bellon i Rysiek Riedel, który przecież cały czas obserwuje nas z fotografii nad sceną.

Jadzia


"Jeśli Ty dasz mi trochę, ja dam Ci dużo..", te słowa śpiewane przez Basię Szczycińską najlepiej oddają mikroklimat, który w kolejny piątkowy wieczór wytworzył się pomiędzy koncertującą w starym dobrym, choć niepełnym składzie "Naszą Basią Kochaną", a wypełniającą każdy,  nawet najbardziej zapomniany kąt Leśniczówki-publicznością.
Atmosfera gęstniała od kolejnych piosenek, i tego ulotnego czegoś, co ze sceny płyneło do nas, a od nas do zespołu.
Dawaliśmy z siebie ile mogliśmy, śpiewając z Jurkiem Filarem, jego wciąż tak samo aktualne przeboje, chłonąc pozytywną energię i wiarę w dobro z piosenek "Mikroklimatu", odbijając uśmiechy zaplątane w nuty.
Nie straszny nam już żaden mróz, tak zostalśmy ogrzani głosami, słowami , muzyką, i przyjaźnią, trójki atrystów. Wszyscy z przyjemnością po raz kolejny,  całkiem spokojnie wypiliśmy trzecią kawę, wino z purpurowej filiżanki, daliśmy się oszołomić przemijającym miłościom i młodościom, snuliśmy się z cieniami, jedli niedogotowaną mannę, zaczepiali ślimaki, smakowali sprawy codzienne, i cieszyli ciepłem domu i  bliskością przy dogasających świecach. Koncert był długi i bogaty, ledwie starczyło w nim miejsca na kilka pastorałek, bo przy naszej tęsknocie do piosenek NBK i Mikroklimatu, wciąż wołaliśmy o kolejne. Wieczór zakończył się pięknie i czarodziejsko, przy spontanicznym spotkaniu już przy stolikach, gdzie artyści wymieszani z  najwytrwalszą publicznością przegadywali się kolejnymi wyciąganymi z zakamarków pamięci przebojami. Stanisław Szczyciński przytulił nawet swoje pianino do tego kręgu wspomnień, gdzie już niesceniczne, a delikatne głosy przypominały o kolejnych, pięknych piosenkach, czasem nawet starszych od nas.
Ach jaka szkoda, że musiało się skończyć..

Ola