Jeżeli tylko możesz to zjaw się na naszych spotkaniach osobiście, weź ze sobą rodzinę i nie zapomnij zawiadomić przyjaciół

2012-04-14 "Rodzinne śpiewanie przy kominku" ze specjalną dedykacją

14 kwietnia 2012r odbył się pierwszy koncert z cyklu  "Rodzinne śpiewanie przy kominku" - dodatkowo ze  specjalną dedykacją. Spędziliśmy w "Leśniczówce" tym razem jeszcze więcej godzin, niż zwykle. A było tak:

"No, jestem pod wrażeniem!
Świetnie w atmosferę tego wydarzenia wprowadził nas Marek Biniek śpiewając swoją wersję "You've got a Friend"...Niezawodny Arek. Nasza mała Martusia. Big Band Mańka Limańskiego "Moczopęd Dziadów Kalwaryjskich". Gigant Zdzichu, wirtuoz Mateusz, Jacek Stanisław Ł., młodzi koledzy, Tolek Muracki...
Tak, to było fantastyczne spotkanie i wyjątkowy koncert!
Jest pięknie - wszyscy powtarzali. Ale przecież nie mogło być inaczej.
Dlaczego?
Dlatego, że wszyscy kochamy Mańka!
W ten sam dzień dokładnie 100 lat temu na Titanic-u orkiestra grała do końca.
Teraz chcę powiedzieć to samo, co wtedy jej szef:
Panowie - dziękuję, że miałem zaszczyt dzisiaj z Wami zagrać.
I dla Was. Wszystkich, którzy tam byliście.
Jano."

"Komfort pisania recenzji z Leśniczówkowych koncertów bierze się stąd, że zawsze można szczerze chwalić, no bo każde nasze muzyczne spotkanie pozostawia miły smak w duszy i apetyt na „jeszcze”. Zachwyca nas to, ale już nie dziwi - wszak artystów gościmy wyborowych, śpiewają nasze ulubione piosenki, a i ponucić pozwalają.  I coraz jesteśmy liczniejsi, coraz chętniej tu przychodzimy.
Tymczasem trzeba było czasu, żeby zorientować się, że fenomen spotkań przy Markowym Graniu  to coś więcej niż muzyczne wrażenia po wspaniałych koncertach.  Poczułam to, kiedy siedząc w sobotę przy kominku w Leśniczówce, przyglądałam się uśmiechniętym  ludziom przeciskającym się między krzesłami z piwem, sokiem pomidorowym i herbatą. Znam ich przecież – mają swoje kłopoty i choroby, o których wiem, mają problemy i trudy, o których nie wiem – jak my wszyscy. I wiem także, że to wcale niełatwo znaleźć takie miejsce, gdzie jesteśmy pewni tej łyżki miodu na różne nasze życiowe niesmaki. No i my mamy takie Miejsce.
Ale w ten sobotni wieczór tak jakby wydarzyło się coś jeszcze. Leśniczówka zechciała pokazać, że jest czymś więcej niż tylko miejscem, choćby i przez duże „M”.  Zapowiedziała: „Dziś JA gram! Moje dzieci – na scenę!”.  I zrobił się Koncert.  A z publiczności dochodziły głosy: „Kiedy ten Biniol nauczył się tak grać?” , „Jak to fajnie, że mamy Arka, ależ się z nim dobrze śpiewa”, „Słyszałeś tych Szczypków? Nie wiem, po co ja przepłacam amerykańskie gwiazdy gitary, jak tu mogę posłuchać takich solówek?”, „No, jeśli mamy takich młodych, to nie ma się czego bać”.
Klimat i symbolizm tego wieczoru  fajnie podtrzymywał zespół wokalno-towarzysko-rodzinny  Dziadów Kalwaryjskich, będąc  jednym wielkim pomostem między wykonawcami a słuchaczami, między sceną i salą.  I do końca jakoś nie chciało to śpiewanie oddać mikrofonu i zasiąść „wokół  kominka”, jakby chcąc cały czas trzymać klasę.
Kapitalnym zwieńczeniem tego wieczoru było przybycie Tolka Murackiego, który po swoim profesjonalnym koncercie w OTG po prostu chciał zaśpiewać z nami w Leśniczówce. Zaśpiewał ze sceny – tak jak my .
Jadzia"