Krzysztof Jurkiewicz



Beskid Niski
Na cerkiew w Regietowie
Srebrzą się banie cerkwi
No bo blacha ocynk
Nawet po paru głębszych
Nie bardzo się złoci
Na Wisłokę w Nieznajowej
Płynie, płynie Wisłoka
W sam raz szeroka
W sam raz głęboka
Do przejścia w bród
Rzeka na każdy but
Na burzę na Magurze
Rym tak banalny
Jak chleb i kiełbasa
Za to widowisko
- pierwsza klasa!
Esemesy
Nowe długie akryle
Od tygodnia
Przeszkadzają
W pisaniu
Długopisem
Jeszcze nie próbowała
*
Tabula rasa-
czysta karta
Nie ma za co
Doładować
*
Mamy w końcu
Pismo
Obrazkowe
Telefony
Się rozwijają
*
Full wypas
Dostała
Sygnała
I wyszła
Koza do
Woza
Z nagłośnieniem
***
jeśli polonista chce choć na chwilę
zainteresować malowane lale
i chłopców ubranych jak sportowcy
oczekujący na swoją kolej do bicia
rekordu świata
musi uznać za swój
każdy omawiany wiersz
każde czytane słowo
kiedy polonista później,
już w samotności
pisze coś od siebie
czuje się czasem jak
doktor Frankenstein
zszywający swojego makabrycznego
wierszoida
z kawałków innych wierszy
teraz, żeby ożywić to dziwo
potrzebny jest tylko piorun
(na przykład ten
z trzeciej części
„Dziadów” Mickiewicza)
***
leżąc
patrzę na sosny
nawet najprostsze z nich
konsekwentna perspektywa
w końcu nagina ku sobie
kiedyś się pewnie
w swoim wyścigu do światła
z wielkim brzękiem
zderzą koronami
twoja naga spocona skóra
wabi pierwsze komary
zmrużone oczy
wabią wiersze
nie zawsze zdążę je schwytać
ciągle zajęty
odkrywaniem twojego ciała
lub ulubioną wędrówką
do dobrze znanych
miejsc
***
lubię rozbierać wiersz
niespiesznie
jak ukochaną
smakując każdy guziczek
pokonując każdą haftkę
(słowo właściwie wyszło z użycia
choć przedmiot żyje tragicznie
po mniej atrakcyjnej stronie
niektórych staników)
Marynarz śródlądowy
(Wojtkowi)
marynarz śródlądowy
mieszkający nad rzeką
którą czasem
płyną całe miasta
ale nie popłynie żaden statek
poeta i pewnie szaleniec
to normalne
czasem myślę, że chciałbym
jak on
umieć porwać pół schroniska
do tańca na dachu samochodu
nie jakiegoś tam
nie własnego
ale WŁAŚNIE TEGO
wybranego
spośród wielu innych
w przebłysku geniuszu
metodą:
pierwszy z brzegu
dyrygował chórem
wrzeszczał, tańczył
i z szaleństwem w oku
przyglądał się
jak lecą
na łeb, na szyję
prosto na kamienne schody
oglądając później
zmasakrowaną maskę,
dach,
wygniecione szyby,
myślałem- są dwa wyjścia:
zabić autora (myśl posiadacza samochodu)
albo
wystawić auto w galerii
( kreacyjny szał wprowadził
opla w zupełnie inny wymiar)
po chwili wpadłem na trzecie:
jedno i drugie
15.11.2010
Młoda poetka
to młoda poetka
nawet jeśli czasem
tworzy coś
wiecznym piórem
to i tak jest już
jedną nogą
w górach
jednym okiem
w Internecie
jedną ręką
(między wierszami)
biegle pisze esemesy
nie patrząc
na ekran telefonu
to bardzo młoda poetka
czasem aż trudno uwierzyć
kiedy się czyta
jej wiersze
14.08.2011
„Nie będziemy umierać za Gdańsk” (francuska prasa, 1939)
to były jeszcze czasy paszportów
i wyraźnej różnicy cenowej
na korzyść bliskiej zagranicy
nieśliśmy siaty
(nikt nie pomyślał o plecaku)
pełne whisky, piwa (każde inne)
i butelek rumu,
któremu- zdaje się- już wtedy
europejska norma
urwała „r”
(swoją drogą
dzięki temu
rosyjskie pytanie retoryczne:
„szto ty, s UMA saszoł?”
nabrało metaforycznego sensu)
granica
Kudowa Słone
studentka bada natężenie
małego ruchu granicznego:
-cel przekroczenia?
brzęk butelek
(przy okazji wyszliśmy
na prawdziwych pijaków,
bo prócz alkoholu
kupiliśmy
jakieś żałosne słodycze
dla dziecka)
-czy mieszka pan w strefie nadgranicznej?
-tak
-jak daleko od granicy: a, b,...c?
-a- niecały kilometr
-a dokładnie gdzie?
-a w Gdańsku
-a nie, to się nie liczy!
15.11.2010
przeprowadzka
na śmietniku
narty i gitara
no, narty
to jeszcze jakoś
potrafię zrozumieć
Rozbiory
„ojczyzno moja na końcuś upadła...”
mogę sobie wyobrazić
rozpacz, bezradność
i samotność tych,
którzy to przeżywali
wprost czuję
jak im się w kieszeni
otwierał nóż:
klasa druga technikum
rozbiór wiersza
jak dla mnie
piąty rozbiór
(jeśli liczyć Jałtę)
sala numer dziewięć
sala numer dziewięć- towaroznawstwo
(w tym miesiącu mięso)
pod wizerunkiem orła
(gryzę się w język
w obronie przed komentarzami)
i krzyżem z nagim Jezusem
(mocno gryzę się w myślnik
w obronie przed skojarzeniami)
plansza: „podział półtuszy cielęcej”
żeby oni potrafili, pomyślałem,
rozebrać wiersz choć tak precyzyjnie
jak rzeźnik cielęcą półtuszę
w sali zalatującej rozkładem
materiału nauczania
nie wymagałem,
broń Boże,
miłości
do poezji
***
dzięcioł duży
wabi twardym „kik”
w czasie toków- chrypliwe „reireirei”
dźwięczne „kikikiki”
a w pobliżu gniazda
przeciągłe kwilące „wriiiii”
to pustułka
w atlasie ptaków
obok opisu upierzenia
czy terenów występowania
zawsze znajdzie się
opis głosu ptaka
w atlasie drzew
(i krzewów ozdobnych)
nie ma ani słowa o tym
jak szumi sosna
jak szeleści osika
nie ma nawet wzmianki o tym
jak trzaskają w górskim ognisku
suche bukowe gałęzie
***
właściwie był martwy od chwili
kiedy złożyli go
w podręczniku
więc biurko nie musiało być
szczególnie sterylne
brałem się do analizy
pewnymi cięciami
preparowałem epitety,
przenośnie i
(w zależności od epoki literackiej)
anafory, inwersje, synestezje
czasem jakieś niezwykłe porównanie
budziło we mnie głośny zachwyt
ale dwadzieścia nieruchomych par
ócz uczniów
pozostawało stale bez wzajemności
pod koniec sekcji
do zeszytów trafiały strzępy wiadomości
usłyszane i wpisywane na chybił- trafił
no- pomyślałem
po dzwonku-
teraz to już się tego
nie da poskładać
do kupy
s.o.s.
żeglarz
z portowego miasta
tonąc w samotności
przerażony
woła o pomoc
w jedyny znany mu sposób:
wyrzucając za burtę
coraz więcej
pustych butelek
stracił już nadzieję
że na jakimś statku
rozszalałe serce dzwonu
wybłaga dla niego ratunek
człowiek za burtą!
all hands on deck!
stracił już nadzieję
ale wciąż wysyła
wołanie o pomoc
w coraz większej ilości
pustych butelek
w końcu
walczyć
trzeba
do końca
« poprzednia |
---|