2013-11-16 Lubelska Federacja Bardów
Gdybym miał pewność że wszystkie koncerty jubileuszowe będą takie magiczne to wymyślałbym co miesiąc jakiś jubileusz.Bardzo dziękuję wszystkim a szczególnie chłopakom z "Lubelskiej Federacji Bardów" za ten niesamowity wieczór
Marek
Wieczór zaczął się jubileuszowo, choć bez patosu, na który w tym lokalu na szczęście nie ma miejsca. Zamiast napuszonych przemówień, uroczy wiersz pochwalno-dziękczynny Dorotki dla Marka, zamiast smokingu, w który miałby się ubrać nasz Wielki Gospodarz - biały T-shirt z 5-tką i Jego uśmiechniętą podobizną. Był owszem hymn, ale też bez dęciaków - ten Leśniczówkowy, napisany i odśpiewany przez naszych Stałych Bywalców. I oni właśnie, grupa Jana Mościckiego, nasz niezmordowany śpiewający operator Marek Biniek i nasz nadworny poeta Toluś Skupiński, uświetnili występami tę część urodzinowej imprezy, podczas gdy my oddawaliśmy się wspomnieniom, refleksjom, planom …, o popijaniu piwka nie wspominając.
No a potem na scenę weszło trzech dżentelmenów z Lublina i nagle wszystko, co się działo dotychczas, stało się mało istotne, od tego momentu we wszechświecie istnieli już tylko Oni i oniemiała publiczność.
Na stronie internetowej czytamy o zespole Lubelskiej Federacji Bardów: „Charakteryzuje się niespotykaną potęgą głosów, a także wyjątkową dbałością o stronę muzyczną i tekstową” . Gdyby nawet te mocne i prawdziwe słowa napisać samymi dużymi literami, to co najwyżej zdefiniowalibyśmy Sztukę przez bardzo duże ,S’, w której mieliśmy zaszczyt, a przede wszystkim szczęście uczestniczyć. Ale żeby powstała Magia, to już potrzeba czarodzieja. My mieliśmy ich trzech niezwykłych, charyzmatycznych artystów, od których oczu i uszu nie dało się oderwać, a od ich grania, od pierwszych dźwięków instrumentów aż po ostatnie słowa przejmującej pieśni odśpiewanej a capella na któryś z rzędu bis, ciarki biegały po plecach.
Bywa, że ludzie po wysłuchaniu gdzieś na płycie lub w internecie piosenki czy dwóch w wykonaniu LFB mruczą: „czy ja wiem?”. Nie spotkałam natomiast nikogo, kto by wychodząc z ich cudnego i zawsze zbyt krótkiego koncertu, ze stosikiem zakupionych płyt pod pachą, nie zadawał sobie jednego pytania: „A właściwie jak daleko jest do tego Lublina?”. Jak to dobrze, że nie było za daleko dla nich, dziękujemy im i Markowi za ten wyjątkowy wieczór i marzymy o powtórce.
Jadzia
O LBF oraz piękne słowa Janka Kondraka o Markowymgraniu przeczytasz tutaj